Od wyborów w 2016 r. udzieliła kilku wywiadów na temat swoich poglądów na Donald Trumpadministracja i wydała książkę, Co się stało, to kronika dokładnie to, co sugeruje jej tytuł.

Teraz robi z nas LOL w nowym wywiadzie dla Graham Norton Show w którym się ujawnia dokładnie jak czuła się z powodu konieczności uczestniczenia w ceremonii inauguracji Trumpa w styczniu. „Naprawdę próbowałam się wykręcić” – mówi szczerze, wyjaśniając, że była to tradycja, że ​​były prezydent i pierwsze damy chodzą na ceremonię każdego roku, niezależnie od partii politycznej.

„Pomyśleliśmy: „OK, może inni nie pójdą”. Zadzwoniliśmy więc do Bushów, a starsi Bushowie byli w szpitalu, co moim zdaniem było uzasadnione. Zadzwoniliśmy więc do młodszych Bushów i powiedzieli: „Tak, jedziemy”. Zadzwoniliśmy do Carterów a oni powiedzieli: „Tak, idziemy”. Bill i ja spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy: „Musimy iść”. mówi.

„Staram się opisać w książce, jakie to uczucie, ponieważ nie wiedziałem, czego się spodziewać. To, co chciałem, aby się wydarzyło, było to, że pomimo rodzaju kampanii, którą prowadził, chciałem, aby doszedł do… okazja bycia naszym prezydentem i bycia naszym prezydentem dla wszystkich, nie tylko osób, które go wspierały” powiedziała. „Tak się nie stało”.

„Słuchaliśmy tego naprawdę mrocznego, dzielącego przemówienia, które opisuję jako krzyk białego nacjonalistycznego jelita. Byłem tak rozczarowany, naprawdę, tak smutny, że to nie był zasięg, to było zawężenie i uderzenie w to, co powiedział wcześniej” – mówi Clinton.