Kiedy Linda Evangelista nazywa siebie piękno ćpuna, ona nie przesadza. Ma lusterko powiększające do precyzyjnego pęsetowania (tak, sama dba o swoje słynne łuki) i zgromadziła tak wiele produktów, które jej brat musiał zbudować na zamówienie w jej mieszkaniu, aby pomieścić wszystkie balsamy i mikstury.

„Uwielbiam piękno” – wyjaśnia. „Używałem wszystkiego, od drogerii po high-end”. Przyjaciele, makijaż artyści, nawet nieznajomi, zawsze dają jej przedmioty do wypróbowania, więc kiedy mąż jej twarzy dał jej butelkę koncentratu przeciwstarzeniowego niezależnej marki do pielęgnacji skóry o nazwie Erasa, dała jej wybrać się. „Naprawdę zaczęłam zauważać różnicę” – mówi. „Moje pory się zmniejszyły, a koloryt mojej skóry wyrównał się”. Zanim się zorientowała, zużyła każdą kroplę. Była pod takim wrażeniem, że poprosiła o spotkanie z człowiekiem, który ją stworzył.

Ona i założyciel Erasa Jules Zecchino, chemik, kliknęli i wkrótce potem Evangelista dołączyła do firmy nie jako „twarz” czy rzecznik prasowy, ale jako wiceprezes i dyrektor kreatywny. Erasa ma tylko jeden produkt —

Wymazywanie XEP 30— ale są inne w przygotowaniu, a Evangelista rzuciła się w proces tworzenia. Odwiedza laboratorium w New Jersey, ekscytuje się badaniami klinicznymi prowadzonymi przez osoby trzecie i może omówić niuanse pigmentów i lepkości. „Naprawdę nie mogę się doczekać dni laboratoryjnych” – mówi. „Moja adrenalina zaczyna płynąć, kiedy tam jestem”.

Dla fanów Evangelisty wydaje się, że dopiero wczoraj, gdy ona i jej ekipa rządziły sceną supermodelek. W latach 80. i 90. ona i jej kumple Naomi Campbell i Christy Turlington byli ulubieńcami każdego projektanta, fotografa i redaktora. „Kiedy wracam pamięcią do tamtych czasów, byłam tak szalona i zajęta, że ​​tak wielu ludzi robiło dla mnie różne rzeczy” – mówi. „Kiedy idziesz, idziesz, idziesz, trudno jest zatrzymać się i pojąć, co się dzieje”.

Jeśli brzmi to znajomo, to dlatego, że 2017 ma swoje własne fenomenalne trio: Kendall, Gigi i Bella. Z wyjątkiem jednej dużej różnicy. „Nie mieliśmy mediów społecznościowych” – wyjaśnia Evangelista. „Bez Facebooka, bez Snapchata, bez SMS-ów, bez niczego”. Wyobraź sobie, jeśli chcesz, świat bez lajków. Podziwia, jak te supergwiazdy nowej generacji radzą sobie ze swoją karierą w erze cyfrowej. „To świetne modele” – mówi. „Są utalentowani i pracowici”.

To cudowne, że się mają, kontynuuje – dla Evangelisty sukces stratosferyczny był czasem izolacją. „Wykonywałem średnio 150 lotów rocznie. Kiedy nadszedł sezon wystawowy, było wspaniale, bo mogłem zobaczyć się z przyjaciółmi. Nie czułem się samotny”.

Jej perspektywa nawigowania przez sławę? Odłącz — przynajmniej raz na jakiś czas. „Właściwie tracisz kontakt z rzeczywistością. Wchodzisz w ten kokon, w tę bańkę” – mówi Evangelista, obecnie samotna matka Augustina, jej 10-letniego syna. „Nie wiem, czy było to macierzyństwo, dorastanie, czy mądrość, która przychodzi z czasem, ale wolę to, gdzie jestem teraz”.