Przedjesienny pokaz Valentino w Tokio zakończył się we wtorek wieczorem w ten sam sposób, w jaki się zaczął, paradą zaprojektowanych czerwonych sukienek aby stworzyć oczywisty związek między charakterystycznym kolorem domu a kolorem koła słonecznego symbolizowanego na Japończykach flaga.

Pierpaolo Piccioli, dyrektor kreatywny Valentino, po raz pierwszy przyjechał do Japonii około 20 lat temu i od tamtej pory naród fascynuje go, podobnie jak wielu projektantów ponad dziesięciolecia, tym bardziej w ostatnich latach, gdy pociąga ich filozofia i estetyka kultury, która choć głęboko tradycyjna, wydaje się wyraźnie atrakcyjna w kontekście dzisiejszego społeczeństwo. Dla Piccioli słowem, które przekonało go, że Tokio jest miejscem, w którym odbędzie się jego pierwszy pokaz na wybiegu przed upadkiem, brzmiało „ma”, co oznacza przestrzeń między dwiema rzeczami, między dwoma zdaniami, dwiema kulturami, dwiema osobami w rozmowie lub, w tym przypadku, między Valentino i Japonia.

„Zawsze fascynowali mnie ludzie i kultura Japonii, bardziej niż powierzchowność”, powiedział przed swoim pokaz tutaj, który celowo został wyreżyserowany w surowej betonowej przestrzeni magazynowej, a nie wymyślnej czy tradycyjnej miejsce wydarzenia. Piccioli chciał wyjaśnić, że jego przedsięwzięcie w Tokio nie polegało na wykorzystywaniu estetyki, ale na przekazywaniu pomysłów, zwłaszcza na temat współczesnego japońskiego

moda i jak japońscy artyści i projektanci postrzegają Valentino.

„Dla mnie to był jedyny sposób na nawiązanie połączenia” – powiedział. „Nie chciałem robić zdjęć Japonii i traktować ich w stylu couture lub Valentino, ale chciałem przybliżyć kulturę Japonii, ponieważ jest ona bliska mojemu wyobrażeniu piękno. Dla mnie piękno to różnorodność, indywidualizm i intymność”.

Pas startowy Valentino

Źródło: WWD/REX/Shutterstock

W długiej kolekcji, zawierającej znacznie więcej ubrań dziennych i wariacji zarówno casualowej odzieży ulicznej, jak i bardziej awangardowych fasonów, Piccioli zlekceważył estetykę Japonii. Seria czerwonych sukienek Valentino, które otworzyły pokaz, wiele z nich potargane, plisowane, pogniecione, rozwarte, luźne, warstwowe, szybko zaproponował japońską czerwień, ale przypomniał także dzisiejszych gigantów japońskiego designu: Rei Kawakubo, Yohji Yamamoto i Issey Mijake. W butach znalazły się nowoczesne ujęcia bojowych butów, motyw punka, który również silnie wpłynął na popkulturę w Tokio, gdzie zderzenia tradycji i eksperymentu tworzą nieustanne poczucie napięcia, które najlepiej widać na ulice. Piccioli zauważa, że ​​tutaj ubranie (czy to kimono, zachodni garnitur czy kostium Harajuku) jest przesiąknięte silnym, choć czasem subtelnym poczuciem symboliki.

Pas startowy Valentino

Źródło: WWD/REX/Shutterstock

„W tej chwili kultura japońska, która jest bliska tożsamości wyrażania siebie i intymności, jest dla mnie bardzo nowoczesna” – powiedział Piccioli. „Jeśli nie masz intymnej relacji ze światem, nie masz emocji, a jeśli nie masz emocji, nie żyjesz”.

Pas startowy Valentino

Źródło: WWD/REX/Shutterstock

Po czerwonych sukienkach pojawiły się czarne sukienki, również obszerne i tworzące łącznik między szkołą nowoczesnej japońskiej mody a szkołą początku XX wieku. stuletni europejski styl, w szczególności pochylone, drapowane sukienki Madame Grès, które najwyraźniej znalazły się w ostatnich kolekcjach couture Piccioli dla Valentino. Jego wariacje przed upadkiem wyglądały na prawie spłaszczone w porównaniu, jakby duże tomy zostały ściśnięte ciaśniej ćwiartki, co sugeruje odejście od wizerunku wielkich sukni Valentino w kierunku współczesnego streetwear. Te ostatnie były tu reprezentowane w szykownych dżinsowych garniturach oraz we współpracy z artystką Izumi Miyazaki, której autoportrety pojawiły się jako fotografie wydrukowane na bluzach i innych przedmiotach.

Podczas finału, gdy ponownie pojawiły się czerwone sukienki, wybieg został obsypany płatkami róż z czerwonej tkaniny, tworząc filmowy punkt kulminacyjny, który oddał hołd do widowiskowości i objęcia natury w japońskiej ornamentyce i rzemiośle, których przykłady Piccioli wykorzystał do dekoracji sklepu Ginza Valentino. Powiedział, że ważne było dla niego, aby nie przedstawiać kolekcji nawiązującej do kaligrafii lub kimon (choć pozostają one w języku walentystycznym), ale raczej sięgać głębiej pod powierzchnię.