Cieknący pot, brzęczący ciężarek i bardzo mało usług telefonii komórkowej. To całkiem dokładny opis doświadczenia New York Sports Club. A przynajmniej tak opisałbym piwnicę mojej siłowni na Upper East Side. W tym dusznym, zatłoczonym miejscu, pełnym testosteronu i ciężkich przedmiotów, znalazłam miłość. Nie, nie tradycyjny rodzaj miłości. Zamiast tego upadłem mocno i szybko na trening siłowy i nigdy nie oglądałem się za siebie.

Zanim zacząłem podnosić ciężary, identyfikowałem się tylko jako biegacz. Kiedyś poczucie bycia spełnionym na siłowni oznaczało przejechanie kilku kilometrów na bieżni. „Lepiej przejechałbym dzisiaj przynajmniej pięć mil” – powtarzałem sobie codziennie. W końcu bieganie było łatwym i konsekwentnym sposobem na kontrolowanie wagi podczas studiów, a jednocześnie możliwość picia kilka razy w tygodniu.

Wszystko zmieniło się po przeprowadzce do Nowego Jorku. po ukończeniu studiów. Przez kilka pierwszych miesięcy w mieście nie miałam nawet członkostwa w siłowni i od czasu do czasu biegałam po Central Parku z kimkolwiek, kogo zmuszałam do dołączenia do mnie. Jednak do tego czasu moje ciało przyzwyczaiło się do biegania. Nie widziałem już oczekiwanych rezultatów i zacząłem myśleć o innych sposobach na utrzymanie formy podczas długich godzin pracy przy biurku.

click fraud protection

Dopiero jesienią 2015 roku moja rutyna fitness została całkowicie zmieniona. W tamtym czasie spędziłam kilka kolejnych tygodni, goszcząc przyjezdnych na niekończące się dni zwiedzania, jedzenia i picia. Pomiędzy tym, a pracą jako asystentka osobista, odczuwałam skutki mojego niezbyt zdrowego stylu życia i byłam naprawdę gotowa na zmianę.

W tym czasie niedawno ponownie nawiązałem kontakt z moim byłym współpracownikiem. Bethany i ja pracowałyśmy razem w Zdatność Magazine i odkryliśmy, że każdy z nas ma wspólną pasję do zdrowia i sprawności. Postanowiliśmy zacząć razem ćwiczyć. Pierwszy dzień był dniem nóg – i tak, myślałem, że umrę – ale nie minęło dużo czasu, zanim byliśmy całkowicie uzależnieni.

Szybko do przodu, nieco ponad rok później, mamy za sobą niezliczone dni w klatce piersiowej, plecach, ramionach, nogach, barkach i brzuchu. W dobre i złe dni spotykamy się na siłowni uzbrojeni i gotowi, aby jak najlepiej wykorzystać nasz trening (i oczywiście trochę pogadać). Mięśnie to nie jedyne rzeczy, które wzmocniliśmy: w ciągu roku Bethany i ja przeszliśmy od kumpli do treningu do najlepszych przyjaciół, a od niedawna do współlokatorów. Kiedy jedno z nas wchodzi na siłownię bez drugiego, jesteśmy uroczo pytani: „Gdzie jest twój partner?”

WIDEO: 3 ćwiczenia, które możesz (łatwo) wkraść do swojej codziennej rutyny

Czego nauczyliśmy się podczas tych wszystkich godzin, powtórzeń, serii i superserii? Nauczyliśmy się, że nie musisz być głupcem, aby cieszyć się podnoszeniem — i nie sprawi, że będziesz nieporęczny! Widzieliśmy korzyści płynące z podnoszenia ciężkich (i wytrwałych) w celu uzyskania silnego, chudego wyglądu. Nabraliśmy mięśni, zaprzyjaźniliśmy się z siłownią i zaczęliśmy się uczyć, aby uzyskać certyfikat, aby móc trenować innych w weekendy. I chociaż oboje jesteśmy daleko od osiągnięcia naszych osobistych celów fitness, nauczyliśmy się cieszyć i doceniać ten proces.

POWIĄZANE: Cameron Diaz o 5 rzeczach, które sprawiają, że wygląda tak Niewiarygodnie Dobrze

W końcu traktowanie swojego ciała z szacunkiem, przy jednoczesnym przekraczaniu jego granic, przynosi korzyści, o których nie możesz wiedzieć, dopóki tego nie doświadczysz. Nasza codzienna mantra? „Jeśli chcesz czegoś, czego nigdy nie miałeś, musisz chcieć zrobić coś, czego nigdy nie robiłeś”.