Media społecznościowe mogą być tak uzależniające. Ale to moje życie poza filtrem, na którym staram się skupić.
Nie dajmy się przekręcić: uwielbiam media społecznościowe. Uwielbiam sposób, w jaki pozwala mi to łączyć się z moimi fanami, poznawać nowych przyjaciół — legalnie, poznałem znajomych w serwisach społecznościowych, z którymi spotykam się w prawdziwym życiu — i patrzeć na świat z perspektywy innych ludzi. (Krzyczeć do Michelle obama dla jej wspaniałej paszy).
Będę publikować, gdy pojawi się coś fajnego lub zobaczę coś, czym warto się podzielić, coś, co jest piękne, gdy żyję. Ale między historiami na Snapchacie a nagrodą za wysyłanie zdjęć i utrzymywanie dobrej passy istnieje dziwna presja, która narasta, aby wziąć udział. To sprawia, że jest bardziej uzależniająca, więc naprawdę trudno się nie dzielić. Granica między udostępnianiem a nadmiernym udostępnianiem jest bardzo cienka.
Ludzie dużo wiedzą o moim życiu – jestem w telewizji, odkąd skończyłem trzy lata. I nie ma na co narzekać. W pełni zdaję sobie sprawę z tego, jakie mam szczęście, że mogę wykonywać swoją pracę. Pracuję bardzo, bardzo ciężko, a ta praca wiąże się z wieloma przywilejami i korzyściami. (Są też nieprzyzwoicie wczesne pobudki i ograniczony czas z przyjaciółmi i rodziną, ale to wszystko po części z tego). To fajna sprawa, ale to też nie całe moje życie. To moje życie zawodowe. Pozostałe rzeczy zatrzymuję dla siebie. Muszę.
Słuchaj, wiele razy chciałem po prostu nagrać konfesjonał lub vlog, na którym odpowiadam na coś, ale zawsze się powstrzymywałem. Wtedy dzwonię do przyjaciela lub rozmawiam z bratem lub mamą. Staram się po prostu załatwić sprawy z kimś osobiście, a nie przez media społecznościowe. To trochę dziwne, ale o wiele bardziej chodziło mi o dzwonienie do przyjaciela przez telefon, zamiast pisania SMS-ów. Jest tak wiele rzeczy, których brakuje, gdy nie słyszysz czyjegoś głosu lub sposobu, w jaki coś mówi. Emotikona płaczącej twarzy to nie to samo, co usłyszenie trzasku w czyimś głosie, zanim zacznie płakać.
Przede wszystkim staram się znaleźć równowagę między dzieleniem się sobą na tyle, aby pozostać w kontakcie z moimi fanami, ale zawsze zachowuję rzeczy osobiste – związki, sprawy rodzinne, prywatne zdjęcia – dla siebie. Chcę prowadzić dialog z moją społecznością, która naprawdę coś znaczy i nie jest tylko serią przefiltrowanych selfie. To część tego, co sprawia, że robienie tego, co robię, sprawia tyle radości. A ja naprawdę lubię fotografię, więc udostępnianie na Instagramie zdjęć rzeczy, które mnie inspirują, przychodzi całkiem naturalnie. Tumblr ma naprawdę dobrą poezję lub fajne blogi, na których ludzie też są otwarci. Ale musisz stworzyć dla siebie szczęście i piękno, co oznacza, że nie możesz być cały czas na każdej platformie. Przynajmniej nie mogę. Obecnie trzymam się z dala od Twittera, to naprawdę zbyt osądzające. To głównie ludzie, którzy się smażą, a ja nawet na to nie patrzę.
Vlogowanie to coś, co jest całkiem zabawne. Ale tak jak w przypadku wielu mediów społecznościowych, po prostu czuję, że tak łatwo jest przestać żyć swoim życiem, nawet jeśli tworzysz wszystkie te chwile. To problem polegający na próbie sprawienia, by coś wydawało się bardziej znaczące, niż jest w rzeczywistości, i jest to coś, o czym dużo myślałem. Nawet kiedy jestem z przyjaciółmi i kamera włącza się na Snap, wszyscy zaczynają tańczyć, wiesz? Wszyscy po prostu spędzaliśmy czas, ale kamera włącza się i nagle krzyczymy, a wszyscy zachowują się, jakby świetnie się bawili – a my był świetnie się bawimy, ale nie w oczywisty sposób – a gdy tylko kamera się wyłączy, wszyscy wracają do normy.
Prawdopodobnie spędzam 2-3 godziny dziennie na portalach społecznościowych. Czuję, że czerpię z tego wiele inspiracji. Zacząłem śledzić więcej osób, które rozpowszechniają wiadomości o miłości własnej, takie jak „Girl Talk”. I fajnie, że mogę komunikować się z przyjaciółmi, gdy mnie nie ma. Właściwie zbudowałem silne przyjaźnie z ludźmi, których śledzę i zdjęciami, które lubię. Media społecznościowe są jak wiele innych rzeczy w życiu: mogą być niesamowite, ale jesteśmy odpowiedzialni za ustalanie własnych granic dotyczących tego, co chcemy pokazać światu.
Fajnie jest mieć sekrety i części swojego życia, które są tylko dla Ciebie i Twoich najbliższych. A potem, kiedy siadasz z kimś w restauracji, są, no wiesz, rzeczywiste rzeczy, o których można porozmawiać – chwile, których jeszcze nie znają. Mam 19 lat, ale podążają za mną dziewczyny, które są dużo młodsze. Na ostatnim spotkaniu i pozdrowieniu 9-latka powiedziała mi, że śledzi mnie na Snapchacie. Przypomniało mi to, że rzeczy, które tam zamieszczam, są postrzegane przez wielu ludzi. Opublikowałam zdjęcia kostiumów kąpielowych i nie przeszkadza mi to – czuję się komfortowo ze swoim ciałem i chcę, aby wiedzieli, że też powinni być dumni ze swoich ciał. Ale to skomplikowane i naprawdę jestem bardzo ostrożny. Myślę o wszystkim, zanim to opublikuję, a czasami nawet pytam znajomego, czy uważa, że to za dużo.
POWIĄZANE: Lista Peyton rozlewa swoje przemyślenia na temat pozytywnego nastawienia w mediach społecznościowych w aplikacjach do edycji zdjęć
Uwielbiam media społecznościowe i połączenia, które umożliwiają. Uwielbiam dzielić się pomysłami, poznawać nowych ludzi i inspirować się ludźmi, których w żaden inny sposób nie poznałbym. Ale istnieje prawdziwe niebezpieczeństwo. Może to pochłaniać cały twój czas, sprawić, że poczujesz się gorzej niż jesteś, jeśli porównujesz swoje życie do czyjegoś doskonale filtrowane istnienie i istnieją zagrożenia bezpieczeństwa związane z geotagowaniem lub vlogowaniem na żywo Lokalizacja. Media społecznościowe są świetne, ale prawdziwa interakcja społeczna — znaczące rozmowy, noclegi u znajomych i śmiechy z ludźmi, których kocham — jest lepsza. Więcej czasu na twarz niż FaceTime, wiesz?