Boże Narodzenie w Portoryko musi być najdłuższym świętem na świecie. Boże Narodzenie zaczyna się dzień po Święcie Dziękczynienia i trwa przez Nowy Rok — Día de Los Reyes Magos jest w styczniu. 6 i Las Fiestas de la Calle San Sebastián przebiegają przez styczeń. 20, służąc jako oficjalne zakończenie prawie dwumiesięcznego święta.
Chodzi o to, że Portorykańczycy poważnie traktują Boże Narodzenie.
W tym roku będą drugie Święta Bożego Narodzenia. Polecę do domu w Portoryko, aby spędzić czas z rodzicami. To także drugie Święta po świętach kategoria piąta Huragan María spustoszyli wyspę we wrześniu 2017 roku. W następnych dniach moja rodzina i ja godzinami staliśmy w kolejce po gaz, jedzenie i wodę. Nawet w aglomeracji wyspy, na której mieszkałem — w gminie Carolina — droga warunki nie były najbezpieczniejsze, a jazda zbyt daleko była niemożliwa z powodu zaśmieconych drzew i gruzu drogi. Nawiedzone odgłosy huraganu i jego wiatru z prędkością 175 mil na godzinę niszczącego mój dom były niczym w porównaniu z błagania ludzi, którzy stali ze mną w kolejce, czekając pomimo doniesień prasowych, że jedzenie, woda i artykuły pierwszej potrzeby są płynne Niska.
I do dziś, nieco ponad rok później, Portoryko wciąż cierpi z powodu opadu Marii. Jedna z naszych gmin, Vieques, mniejsza wyspa na wschodnim wybrzeżu Portoryko, wciąż jest próbuję odbudować po tym, jak został praktycznie porzucony przez nasz rząd. Nie wiemy dokładnie, ile osób zginęło w wyniku huraganu María, ale najnowsza liczba to prawie 3000. To nie tylko śmierć z burzy: Wskaźniki samobójstw wzrosła, ponieważ ludzie nie wiedzieli, jak radzić sobie z następstwami; zniszczeniu ich domów lub miejsc pracy, wysiedleniu ich rodzin.
Chodzi o to, że nie byłem tam, żeby sobie z tym poradzić. Byłem jedną z 500 000 osób, które odeszły po burzy — zaledwie dwa tygodnie po uderzeniu Marii podjąłem pracę w Nowym Jorku. Mieszkałem w domu przez rok po ukończeniu college'u w 2016 roku. Wróciłam do życia moich rodziców po prawie sześciu latach nieobecności i popadliśmy w stałą rutynę. Moja mama nie gotowała już tylko dla mojego taty, szczęśliwie też się mną opiekowała, podczas gdy ja pracowałam w lokalnym magazynie. W soboty chodziliśmy z mamą do centrum handlowego i na lunch. Niedziele były dniami rodzinnymi, a moja matka, ojciec i ja wyszliśmy na śniadanie, a potem wybraliśmy nowe miejsce do odwiedzenia. Spędzałem z rodzicami więcej czasu, niż moje nastoletnie ja mogłem sobie wyobrazić.
Źródło: dzięki uprzejmości Sophii Caraballo
Do dziś pamiętam, jak po huraganie rodzice zabrali mnie na lotnisko. Siedzieliśmy razem, trzymając się za ręce — chociaż starałam się, żeby było między nami lekko i szczęśliwie, moja mama nie mogła powstrzymać łez. Mój ojciec jest typowym typem faceta bez emocji, ale tego dnia płakał, przytulając mnie po raz ostatni, zanim wykonałem mój ruch. Wyjazd był jedną z najbardziej bolesnych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem, a częściowo ma to związek z faktem, że było to tuż po burzy i tuż przed świętami. Jak powiedziałem: dla Portorykańczyków Boże Narodzenie jest wszystkim.
POWIĄZANE: Jestem Latynoską, moja mama jest biała – a nasze włosy sprawiają, że ta różnica jest trudna
Podczas mojej nieobecności często rozmawiałem z rodzicami, a przynajmniej próbowałem. Połowa rozmów była w kółko w stylu „Nie słyszę cię!” i „Czy teraz mnie słyszysz?” Moja mama mi o tym opowiadała przedsięwzięcia mojego ojca, by wcześnie rano zatankować paliwo, i godzinne kolejki, żeby dostać się do Costco, żeby kupić woda. Próbowałem pomagać na odległość. Naprawdę, jedyne, co mogłem zrobić, to zapytać ich, czy potrzebują czegoś, co mógłbym wysłać z Amazona. Zgodzili się tylko wtedy, gdy potrzebowali nowej kuchenki gazowej — ich stara zużywała jeden zbiornik gazu dziennie. Amazonowi zajęło dwa miesiące, zanim go dostarczył, a do tego czasu moi rodzice wydali setki dolarów na jedzenie na wynos i kupowanie benzyny.
Przed powrotem na Boże Narodzenie spędziłam trzy miesiące w Nowym Jorku, siedząc w swoim salonie, ponownie przeżywając moje doświadczenia związane z huraganem Maria z moją współlokatorką, która również opuściła swoją rodzinę po burzy. Nasi rodzice zachęcali nas, byśmy po prostu martwili się o siebie, ale mogliśmy myśleć tylko o domu. Spokój znaleźliśmy wędrując po ulicach hiszpańskiego Harlemu i podziwiając obecność Portorykańczyków w okolicy. Za naszą misję uznaliśmy również uświadamianie sytuacji w domu, rozmawiając o tym z każdym, kto chciałby słuchać.
Kiedy myślę o tym, jak wyglądały moje Święta Bożego Narodzenia w Portoryko, przypominam sobie, że pomagałem mamie wybrać z parceli najwspanialszą sosnę, dwumetrowego potwora, którego mój ojciec musiałby przyciąć, żeby po prostu dostać się do domu – ten sam, którego huragan Maria zrobiłby później najgorsze na. Nie byłam zdziwiona, kiedy wróciłam do domu na Święta w 2017 roku i nic nie było takie samo.
Nie widziałem choinek w oknach, jak przez całe życie. Widziałem tylko dachy z niebieskiej plandeki na domach, które nie zostały jeszcze naprawione. Sklepy – te, w których moi rodzice zwykle robiliby świąteczne zakupy – zostały zniszczone. Sieć elektryczna była tak słaba, że niektóre rodziny spędzały święta w ciemności. Moi rodzice i ja nie mogliśmy pojechać do naszych zwykłych wakacyjnych miejsc, ponieważ po prostu już ich tam nie było. ten lechoneras — miejsce na świąteczne jedzenie — były niedostępne, ponieważ drogi nie zostały jeszcze oczyszczone; plaże były skażone, a Narodowy Las Deszczowy, El Yunque, był nieprzenikniony. Rodzina i przyjaciele nadal byli razem, ale wszyscy wrócili do domu wcześnie, ponieważ warunki drogowe sprawiały, że niebezpiecznie było przebywać późno w ciemności.
Kiedy po raz drugi opuściłem Portoryko, poczułem się winny. Czułem się, jakbym wyjeżdżając oszukiwał rodzinę. Przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia nie było mnie przez kilka miesięcy i przez ten czas nie musiałem się martwić, że moje światła się wyłączą, czy będzie słaby sygnał telefonu, czy dosłownie zabraknie mi jedzenia. Podczas tej wakacyjnej wizyty byłem rozproszony, wiedząc, że wyjadę kilka dni później – i nie musiałbym zabierać ze sobą żadnych problemów Portoryko.
Rok później przygotowuję się do ponownej wizyty. Infrastruktura w kraju ustabilizowała się: światła nie będą się już wyłączać co tydzień, może tylko raz w miesiącu. Moi rodzice wrócili do cieszenia się emeryturą bez obaw, że dach zacznie przeciekać, a nasz dom zostanie zalany deszczem. Idą na przejażdżkę, wychodzą na lunch i opiekują się Napoleonem, psem rodzinnym. Moi rodzice i ja możemy ruszyć do centrum handlowego w dół ulicy, ponieważ w końcu ma dach, a czarna pleśń nie rozprzestrzenia się już po food court. Podstawowe artykuły pierwszej potrzeby – lekarstwa, jedzenie, woda – nie są aż tak trudne do zdobycia, a niektóre ceny nawet spadły.
Ale to nie wszystko. W tym roku, kiedy wracam do domu na święta, mam wrażenie, że powróci pewien poziom znajomości. Sklepy będą otwarte, drzewa znów znajdą się w oknach, a niewiarygodnie świąteczny, niesamowicie długi okres świąteczny, z którego słynie Portoryko, wydaje się powracać. W rzeczywistości wiem, że tak. Niedawno moja mama narzekała, że październik jeszcze się nie skończył i już widziała każdy sklep udekorowany na święta. Słysząc, jak mówi, daj mi znać, że powrót do Portoryko w tym roku będzie naprawdę przypominał powrót do domu.