Powiedzmy, że zen nie byłoby pierwszym słowem, którego użyłbym do opisania siebie. Wpadam bardziej w obóz pełen napięcia, nerwowości o wszystko. Tak więc uważność – stan umysłu osiągany przez skupienie uwagi na chwili obecnej – wydawał mi się strzałem w dziesiątkę. Ale świadome życie to ważny moment, który jest uważany za lekarstwo na wszystko, od niepokoju, przez bezsenność, po otyłość. W wieku 42 lat i przy mojej najwyższej wadze, byłem gotów spróbować wszystkiego.

Przez ostatnie dwie dekady jechałem na fali odchudzania naszej kultury od Atkinsa do detoksykacji z zielonego soku. Wszystko w tym samym celu: nadal byłem gruby. W końcu zrozumiałam, że kolejna dieta nie jest odpowiedzią i podjęłam decyzję o skorzystaniu z profesjonalnej pomocy. Rozpocząłem terapię z psychoterapeutą z Nowego Jorku Alexis Conason, która specjalizuje się w uważnym jedzeniu i niezadowoleniu z ciała.

Conason opisuje uważne jedzenie jako w pełni świadome i obecne w twoim związku z jedzeniem i ciałem. „Opiera się na uważnej medytacji i wnosi do naszych doświadczeń żywieniowych te same umiejętności, które tam kultywujemy, takie jak obserwacja bez oceniania” – mówi. Podczas mojej pierwszej sesji wyjaśniła mi, że uważne jedzenie jako strategia odchudzania neguje cały sens praktyki i po prostu nie działa.

click fraud protection
Zawsze jest jakiś haczykPamiętam, że myślałem sobie wtedy, kiedy wciąż miałem nadzieję, że uważność może pomóc mi schudnąć.

WIDEO: 3 niekonwencjonalne sposoby jedzenia indyka

Emocjonalny zjadacz przez całe życie

Moje kłopotliwe relacje z jedzeniem i dietami sięgały dziesięcioleci. Spróbowałem mojej pierwszej diety na pierwszym roku studiów. Potem już zawsze byłam na diecie lub planowałam ją rozpocząć. Wszystkie produkty spożywcze zostały w moim umyśle oznaczone jako dobre lub złe, a moje zachowanie zostało sklasyfikowane według tej samej miary. Co właściwie? chciał jeść rzadko przyszło mi do głowy. Ale tutaj pojawia się uważność, Conason mówi mi w oddzielnej rozmowie, którą odbyliśmy poza sesjami terapeutycznymi.

„Aby naprawdę jeść świadomie, musimy ufać naszemu ciału, co dla większości z nas jest wielkim przeskokiem wiary” – wyjaśnia. „Prawie niemożliwe jest usłyszenie, co mówi nam nasze ciało, gdy pracujemy przeciwko niemu, aby schudnąć. Jesteśmy wyposażeni w wewnętrzny system nawigacji, który kieruje naszym jedzeniem. Problem polega na tym, że spędzamy tak dużo naszego życia, próbując obejść ten wewnętrzny GPS, że bardzo trudno jest usłyszeć, co mówi nam nasze ciało”.

Mówi, że większość ludzi, szczególnie tych, którzy mają historię diety jo-jo, tak jak ja, walczy ze swoim ciałem, zamiast dostrajać się do jego naturalnych wskazówek. „Kiedy nasze ciało ma ochotę na babeczkę, karmimy je jarmużem. Pozbawiamy się tego, czego chce nasze ciało, walcząc z naszymi zachciankami, aż w końcu „zapadniemy się” i pożremy całe pudełko babeczki, prawie ich nie smakując, czując się poza kontrolą, a potem zbesztać się za to, że jesteśmy tak „złe” i przysięgamy, że nigdy nie będziemy jeść słodyczy ponownie."

Brzmi znajomo? To w zasadzie historia mojego życia (bez jarmużu).

Mimo że zacząłem terapię specjalnie dla moich problemów z jedzeniem, chodziłem tydzień po tygodniu przez pełne sześć miesięcy, zanim zacząłem dochodzić do źródła mojego przejadania się. To nie było moje pierwsze rodeo na kanapie, ale kiedy zacząłem rozpakowywać znajomą historię mojego życia, w tym nieobecną ojciec i dość paraliżujący niepokój, po raz pierwszy spojrzałam na rzeczy przez pryzmat mojego emocjonalnego przywiązania do jedzenia czas.

POWIĄZANE: Khloé Kardashian o tym, jak dieta Cheat Days faktycznie poprawia jej metabolizm

Robienie pokoju z jedzeniem

W tym momencie uczestniczyłem również w dziewięciotygodniowych zajęciach grupowych Conasona, The Anti-Diet Plan. Założenie jest takie, że osoba musi pogodzić się z jedzeniem i swoim ciałem, zanim naprawdę zacznie jeść świadomie. Tak więc w każdy wtorek wieczorem dołączyłem do ośmiu innych sceptycznych nowojorskich kobiet, aby zasadniczo ponownie nauczyć się jeść.

Każde spotkanie zaczynało się od medytacji i obejmowało ćwiczenie jedzenia. Zaczęliśmy od zjedzenia rodzynek. Powąchaliśmy je, dotykaliśmy i zjadaliśmy jeden po drugim i kończyliśmy je tylko wtedy, gdy chcieliśmy. Wyraźnie przypominam sobie jedną kobietę, która ze wstydem powiedziała: „Widziałeś, jak po prostu wepchnęłam je wszystkie do ust?” Świadomość, którą odczuwasz, gdy żyjesz ze wstydem związanym z jedzeniem, jest tak głęboka, że ​​może nawet dotyczyć rodzynki.

Stamtąd poszliśmy w górę do jedzenia ciasta czekoladowego, wspólnego wyjścia do restauracji, a potem w końcu podbijanie naszego indywidualnego albatrosa — niezależnie od tego, jakie jedzenie sprawiało, że czuliśmy się najbardziej poza kontrolą — i próbowaliśmy je zjeść świadomie. Niektórzy członkowie zmagali się z tym, co chcieliby wybrać, ale dla mnie było to oczywiste. Przyniosłam domowej roboty ciasteczka czekoladowe, które pożerałem, dopóki nie zachorowałam fizycznie. Moje pragnienie cukru było wtedy tak silne i wiedziałam, że jest zakorzenione w milionie emocji innych niż głód.

Jedną z rzeczy, o których wielokrotnie dyskutowaliśmy, była idea samoakceptacji, którą podobnie jak wiele innych kobiet, które zawsze starały się schudnąć, odrzucałam z każdą komórką swojego ciała. Jak mogłabym zaakceptować siebie w ten sposób? Jeden z członków grupy powiedział na głos to, o czym wszyscy myśleliśmy: „To byłoby jak taka porażka”.

POWIĄZANE: Wyeliminowałem nabiał na miesiąc – i nie była to magiczna poprawka, o której myślałem

Conason mówi mi, że to wspólny punkt oporu. „W jakiś sposób uwierzyliśmy, że jeśli naprawdę jesteśmy dla siebie podli, jeśli po prostu wystarczająco się zastraszamy i krytykujemy, w końcu znajdziemy motywację do zmiany. Postrzegamy akceptację jako porażkę i myślimy, że jeśli zaakceptujemy siebie, oznacza to, że wszystko pozostanie takie samo” – mówi. „Nienawiść do siebie nas unieruchamia. Długotrwała zmiana pochodzi z miejsca współczucia i opieki. Musimy odpuścić walkę, aby iść naprzód, a samoakceptacja jest pierwszym krokiem do uwolnienia się.”

Poza kursem próbowałem tej nowej praktyki z takim samym zapałem religijnym, jaki przykładałem do każdego ciosu w utratę wagi. Patrzyłbym na kawałek pizzy, jakby to było równanie do rozwiązania, zadając sobie pytanie: Czy naprawdę tego chcę? Po nieuchronnym zjedzeniu go, zwróciłem się z taką samą obsesyjną uwagą następnym razem, gdy miałem do czynienia ze „złym” jedzeniem. Czułem nadętą dumę, kiedy czegoś nie zjadłem – i ten sam stary znajomy wstyd, kiedy to robiłem.

Samoakceptacja — i uciszanie jej wewnętrznego nękania

W końcu przyszło mi do głowy: traktowałem uważność jak kolejną dietę. Ta żarówka była naprawdę pierwszym krokiem w mojej podróży. Powoli i w połączeniu z innymi pozytywnymi zmianami, takimi jak ćwiczenia, ograniczenie spożycia alkoholu i ciągła terapia, jestem teraz w stanie podejmować bardziej autentyczne decyzje w oparciu o to, czego naprawdę chcę. Jeśli mam ochotę na deser, mam go. (Spoiler Alert: przez większość nocy tego pragnę.)

POWIĄZANE: 3 podstępne rzeczy, które sprawiają, że masz ochotę na cukier

Ale najbardziej sejsmiczną zmianą jest moja nowo odkryta umiejętność uciszenia mojego wewnętrznego łobuza. Nauczenie się akceptować siebie takim, jakim jestem, jest o wiele trudniejsze niż liczenie kalorii – ale w tej chwili to mój główny cel. Chciałbym móc powiedzieć, że rozmiar mojego ciała nie jest już dla mnie problemem, ale jeszcze nie do końca. Ucząc się kierować moim prawdziwym głodem, skupiam się na postępie, a nie perfekcji. Schudłam i nadal chudnę.

Ale tak jak w przypadku mojej obsesji na punkcie jedzenia, monitorowanie liczby na skali staje się śliskim nachyleniem, więc staram się skupić na moim samopoczuciu emocjonalnym. Prawdziwe pozwolenie sobie na jedzenie tego, co chcę, kiedy chcę, było niesamowicie wyzwalające, a poczucie kontroli nad moimi wyborami żywieniowymi sprawiło, że poczułem większą kontrolę nad moim życiem jako całością. Szukając szczęścia i zadowolenia z siebie, w końcu (wreszcie!) zrobiłem miejsce na cele, których nie da się zmierzyć skalą.