„Chcesz poznać płeć?” zapytał mój lekarz. "Tak!" Odpowiedziałem bez chwili wahania. Jestem dziennikarzem, zawsze chcę wiedzieć więcej. A jednak nie był to moment, o którym marzyłem. Nie stałem obok pokrytego lukrem ciasta, uzbrojonego w nóż, który miał odsłonić różowe lub niebieskie okruchy. Nie leżałam na stole do badań z lepką sondą ultradźwiękową przyciśniętą do mojego brzucha.

Nie byłam nawet w ciąży.

Rozmawiałem przez telefon, stojąc niezręcznie w cichym korytarzu w pracy. Mój lekarz proponował ujawnienie nie płci dziecka, ale płci skupiska komórek. Właściwie to dwa – para zamrożonych embrionów, na stworzenie których mój mąż i ja wydaliśmy dziesiątki tysięcy dolarów.

„To chłopcy!” powiedział podekscytowany.

Ta wiadomość ożywiła nasze embriony i przeraziła mnie. To była ostatnia niespodzianka w moim wieloletnim marszu do macierzyństwa, prekursorka do… Czego można się spodziewać, gdy się spodziewaszg, który mógłby być zatytułowany Wcale nie tego się spodziewałem.

Jako nastolatka ułożyłam sobie uporządkowany plan na życie: poślubiłam w wieku 27 lat, dwie córki przed 34 rokiem życia. Założyłam, że kiedy będę gotowa na dzieci, będę je miała, w dużej mierze dlatego, że moja mama wykorzystywała swoją płodność jako zagrożenie. Otoczyła mnie jako uczennicę szkoły średniej z zmieniającą się obsadą chłopaków i złapała mnie za ramiona: „Twój ojciec i ja zaszliśmy w ciążę przy pierwszej próbie” – ostrzegła.

click fraud protection

ZWIĄZANE Z: Korzyści i ryzyko zajścia w ciążę w różnym wieku

Męża Mateusza poznałam w wieku 27 lat (już spóźniona!). Pobraliśmy się cztery lata później i zaczęliśmy starać się o dziecko na dwa miesiące przed naszą pierwszą rocznicą ślubu. Z niepokojem wysikałam się na najwspanialsze patyczki do owulacji, jakie udało mi się znaleźć. Z każdym drgnięciem lub ukłuciem w okolicy miednicy moje serce przyspieszyło. Tonął tak samo szybko z początkiem mojego okresu.

Około jedna trzecia par zachodzi w ciążę w pierwszym miesiącu prób. Ta liczba skacze do 80 procent po sześciu miesiącach. Mój ginekolog zachęcał nas do spróbowania przez rok, ale po dziewięciu miesiącach zaczęłam się martwić. Miałam 32 lata i wyrosłam z szalenie płodnego łona mojej matki. Dlaczego więc nie byłam w ciąży?

Otrzymaliśmy odpowiedź po kilkunastu wizytach u lekarza i baterii testów. U mojego męża zdiagnozowano zrównoważoną translokację chromosomów, co oznaczało zamianę fragmentów dwóch chromosomów. To niezwykłe, ale nierzadkie: około jedna na 560 osób ma translokację zrównoważoną. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że ją ma, dopóki nie spróbują się rozmnażać, ponieważ może to prowadzić do większego ryzyka poronienia i wad wrodzonych.

Wiadomość była druzgocąca. Płakaliśmy. Dąsaliśmy się. Walczyliśmy. To był dezorientujący czas. Samolubnie obwiniałam Matta o coś całkowicie poza jego kontrolą. A w naszym najgorszym momencie zaproponował, że to zadzwoni, abym mógł znaleźć kogoś innego, z kim mogłabym mieć dziecko. Ale to nigdy nie było możliwe. Chciałem mieć rodzinę z mężczyzną, którego uwielbiałem. Na zalecenie jego lekarza przeszliśmy od razu do zapłodnienia in vitro (IVF).

Maj 2018 Elżbieta Holmes - Osadź

Źródło: dzięki uprzejmości Elizabeth Holmes

Ponad milion dzieci urodziło się w Stanach Zjednoczonych z pomocą IVF i powiązanych terapii od 1985 roku. Ale kiedy dowiedziałem się przez nierozważne, późne google, co nas czeka, prawie zwymiotowałem. Pierwszy to tydzień lub więcej zastrzyków w brzuch, które puchną jajniki do rozmiarów pomarańczy i skłaniają je do wyprodukowania więcej niż jednego jaja. Niekończące się poranne wizyty u lekarza w celu monitorowania postępów kończą się pobraniem komórek jajowych w znieczuleniu. Następnie technik laboratoryjny często bawi się w swatkę, łącząc komórki jajowe z nasieniem. Potem trzymasz kciuki i masz nadzieję, jak diabli, że ci dwaj przyjmą i wyrosną razem w embrion nadający się do przeniesienia z powrotem do oczekującego łona. Wreszcie, jest 10-dniowe oczekiwanie przed testem ciążowym, przerywane (dosłownie) codziennymi strzałami w plecy igłą wystarczająco długą, aby uspokoić słonia.

ZWIĄZANE Z: Byłam surogatką i tak to naprawdę wygląda

IVF zwiększa szanse na ciążę, ale nie daje żadnych gwarancji. Według najnowszych dostępnych danych, około 30 procent cykli w 2015 roku zakończyło się żywym narodzinami. Każdy cykl kosztowałby nas ponad 15 000 dolarów, a ubezpieczenie pokrywałoby tylko ułamek. Budżetowanie, z którym mogliśmy sobie poradzić (moje środkowozachodnie korzenie czerpią szczególną satysfakcję z oszczędności). Igły nie mogłem. Na szczęście wyszłam za mężczyznę o znacznie silniejszej budowie ciała. Matt przygotowywał leki i co wieczór podawał zastrzyki, ściskając mój tłuszcz z brzucha – niezbędny, nieseksowny krok w szalenie nieseksownym procesie.

Matt towarzyszył mi też na każdej wizycie u lekarza, zbyt wielu, by je zliczyć. Ulżyło mi mieć go przy sobie w cichej, wywołującej stres poczekalni na Manhattanie Upper East Side. Nie zamierzaliśmy spłodzić dziecka w romantyczny wieczór pełen szampana i płatków róż. Ale my był wspólne tworzenie dziecka.

WIDEO: 12 razy gwiazdy otworzyły się na temat poronienia

Ten pierwszy cykl in vitro był prawie... ekscytujący? Moje ciało zareagowało dobrze, dając jaja w istnym kurniku. Przenieśliśmy dwa z czterech żywotnych embrionów, które skończyły się po zapłodnieniu i…huzza-jeden wziął. Byłam w ciąży. Dopóki nie byłem. Podczas rutynowego badania USG pod koniec pierwszego trymestru lekarz zerknął na ekran. Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy stało się jasne, że w ogóle nie ma bicia serca – wynik nieprawidłowości chromosomalnej.

W naszej ślepej determinacji podwoiliśmy się, wykonując zawrotne próby jeden po drugim. Po drugim nieudanym transferze, drugiej pełnej rundzie zapłodnienia in vitro, a następnie trzecim nieudanym transferze, reakcja mojego ciała spadła. Po naszej trzeciej rundzie zapłodnienia in vitro w ogóle nie mieliśmy odpowiednich zarodków do przeniesienia.

Nasz świat stał się bardzo mały. Zdystansowaliśmy się od przyjaciół z dziećmi i ograniczyliśmy wieczory randkowe do minimum, aby uszczypnąć grosze. Zagubieni i przygnębieni spotkaliśmy się z doradcą, aby porozmawiać o nasieniu dawcy i wzięliśmy udział w sesji informacyjnej o adopcji. Rozmawialiśmy bez końca o tym, co w świecie płodności znane jest jako „życie bez dzieci”.

Postanowiliśmy spróbować lekarza w innej klinice. Zasugerował kosztowny dodatkowy krok: testy genetyczne. Laboratorium usunęłoby pojedynczą komórkę z pięciodniowego embrionu i wysłało ją do laboratorium w celu przetestowania chromosomów. On również poprawił moje leki, a moje ciało odbiło się z powrotem. W tym cyklu mieliśmy kolejne cztery zarodki, które osiągnęły etap testów.

ZWIĄZANE Z: Leandra Medine z Man Repeller opowiada o życiu z „genem raka piersi”

Pielęgniarka zadzwoniła z wynikami kilka tygodni później, kiedy mieszkaliśmy w domu przyjaciela w Hamptons. "Dwa!" Krzyknęłam na Matta, łzy już napłynęły mi do oczu. Dwa żywotne embriony! Przed południem wznosiliśmy toast z mimozami przy basenie. Strach wkradł się z powrotem, kiedy mój lekarz zadzwonił, aby omówić kolejne kroki i podzielić się płcią. Wiadomości uczłowieczyły embriony i podniosły stawkę w moim umyśle.

W rześki jesienny dzień, kiedy przenieśliśmy pierwszy z tych embrionów, leżałem niespokojny i samotny na lodowatym stole w sali operacyjnej, z rozłożonymi nogami w strzemionach. (Partnerzy nie mają tam wstępu, polityka, którą rozumiem, ale się z nią nie zgadzam). Chicago „Jesteś inspiracją” grane nad głową. Położyłem ręce na miednicy, odmówiłem krótką modlitwę i zacząłem błagać. „Proszę, proszę, proszę”, pomyślałem, gdy embrion wszedł do mojego ciała. "Proszę zostać."

Siedziałem przez około 10 minut na sali pooperacyjnej, zanim pielęgniarka powiedziała mi, że mogę iść. – Czy nie powinienem zostać trochę dłużej, żeby się upewnić? Zapytałam. – Nie jesteś kurczakiem – powiedziała ze śmiechem. „To nie wypadnie”. Na palcach niezgrabnie weszłam do poczekalni i pozwoliłam się otoczyć ramionom Matta. Razem wpatrywaliśmy się w powiększony portret embrionu, który otrzymaliśmy od laboratorium, badając ziarnisty obraz w poszukiwaniu śladów żywotności.

Dziewięć miesięcy i 21 godzin porodu później przyszedł na świat nasz syn Fitzgerald. Dwa lata i 11 dni później urodził się nasz drugi syn, Oliver. W naszej kuchni, obok zdjęć USG z każdej ciąży, wiszą zdjęcia tych dwóch zdolnych do życia embrionów – dwóch skupisk komórek, naszych dwóch małych chłopców, Fitza i O. Kiedy nadejdzie czas, aby porozmawiać z nimi o tym, jak powstają dzieci, wezmę głęboki oddech, uśmiechnę się i zacznę od: „Nie zawsze tak, jak byś się spodziewał”.

Więcej takich historii znajdziesz w majowym wydaniu W stylu, dostępne w kioskach, na Amazon i dla pobieranie cyfrowe13 kwietnia