Z Amy Coney BarrettTrwa przesłuchanie potwierdzające do wypełnienia Ruth Bader Ginsburg, która zasiada w Sądzie Najwyższym, ogólnokrajowa dyskusja ponownie zwróciła się na temat prawa do aborcji. Podczas gdy Barrett odmawia podania swojego stanowiska Roe przeciwko. Przebrnąć, skrytykowała przełomową sprawę w przeszłości i jej rekord sugeruje byłaby wiarygodnym głosem za ograniczeniem dostępu, w tym ograniczeniem „bardzo późnych aborcji” – tematu, który łatwo jest źle zrozumieć, gdy pozbędziesz się związanych z nim niuansów.
W komentarzach, które niedawno pojawiły się w ratuszu Fox News w 2019 roku, były South Bend, burmistrz Indiany Pete Buttigieg słusznie wskazuje na część, której brakuje, gdy mówimy o „późnych aborcjach”.
POWIĄZANE: Bez względu na to, jak myślisz o aborcji, musisz lepiej zrozumieć D&C
„Postawmy się w sytuacji kobiety w takiej sytuacji” Buttigieg powiedział. „Jeśli twoja ciąża jest tak późna, to prawie z definicji spodziewałeś się, że doprowadzisz ją do porodu… [Rodziny] otrzymują najbardziej niszczycielską medycynę wiadomość z ich życia, coś o zdrowiu lub życiu matki lub żywotności ciąży, co zmusza ich do dokonania niemożliwego, nie do pomyślenia wybór."
Buttigieg ma rację, rzucając światło na niszczycielski i złożony „wybór”, którego kobiety, które odkryły swój płód, prawdopodobnie nie przetrwają poza macicą. Te kobiety, jak również rodzic (rodzice), którzy uważali, że nie byliby w stanie opiekować się dzieckiem z daną diagnozą, mogą być uważani za przykład dla osób w obronie życia, które mogą być przekonane, że zabiegi aborcyjne są w skrajnych okolicznościach konieczne.
Ale rzeczywistość jest taka, że dla rodzin, które zostały zakończone z powodów medycznych (znanych również jako TFMR), są to prawdziwi ludzie: a nie „historie” lub „przykłady” lub jakiś matematyczny dowód na to, jak bardzo potrzebujemy ochrony naszych praw reprodukcyjnych. Są to raczej osoby ze złożonymi, zniuansowanymi, pełnymi żalu doświadczeniami, które często cierpią samotnie, nie są nawet mile widziane przez dużą społeczność związaną z utratą ciąży i poronieniami. Wiele z tych rodzin nie czuje, że mogą być szczerzy wobec tego, przez co przeszli, nawet z przyjaciółmi i rodziną, z obawy przed osądem. Straty te często są owiane ciszą, piętnem i wstydem, które otaczają inne straty ciążowe, oraz zostać dodatkowo napiętnowanym przez zjadliwe upolitycznienie aborcji.
Jako psycholog specjalizujący się w zdrowiu psychicznym reprodukcyjnym i matczynym, odkryłam, że mój gabinet jest jednym z tych niewiele miejsc, w których kobiety czują się komfortowo dzieląc się o przerwaniu ciąży z powodów medycznych, w obliczu tak zwanego „wyboru”.
Nie ma jednego uniwersalnego podejścia do poruszania się po tej żmudnej, zmieniającej życie „decyzji”, więc słucham, jak analizują, jak postępować, jak zawrzeć pokój z tym, co będzie dalej, jak podzielić się z bliskimi szczegółami ich zbliżającej się straty i ostatecznie, jak iść naprzód, uwolnić się od samoocena.
POWIĄZANE: Kobiety, które mają poronienia i kobiety, które mają aborcje, mogą być tymi samymi ludźmi
Jako twórca #IHadaPoronienie kampanii i po 16-tygodniowym poronieniu widziałam na własne oczy, jak bardzo te kobiety i rodziny potrzebują wsparcia od kogoś, kto naprawdę rozumie ich szczególny rodzaj straty – i jak trudne może być znalezienie zasobów, które mówią o wszystkich aspektach ciąży strata.
Rozmawiałam z siedmioma kobietami ze społeczności #IHadaMiscarriage o przerwaniu ciąży z powodów medycznych, bezwstydne piętno, epicki żal i jak możemy bardziej adekwatnie przyjąć rodziny, które doświadczają tego typu strata.
Czy to „decyzja”?
Po pierwsze, pomysł, że jest to „wybór” (w ten sam sposób, w jaki często myślimy o większości aborcji) może sam w sobie być szkodliwy. W przypadku wielu osób, które mają TFMR, lekarze mogą informować rodziców, że dziecko w żadnych warunkach nie przeżyje, a „wybranie” aborcji oszczędzi oboje dzieci oraz mama świat bólu.
Maeve* otrzymała tego rodzaju wieści po pięciu tygodniach intensywnych testów, które rozpoczęły się, gdy była w 13. tygodniu ciąży. „Wytłumaczyli nam, że stan naszego syna jest tak ciężki, że nazwali go »niezgodnym z życiem«” – mówi. „Nie ma żywych ludzi z achondrogenezą [diagnoza, którą otrzymał jej syn] – wszystkie dzieci z tą chorobą umierają w łonie matki lub wkrótce po urodzeniu. A to strasznie bolesna śmierć”. Dowiedziała się, że jego kości są tak kruche, że wkrótce zaczną pękać w łonie matki. Wtedy powstawałyby połączenia nerwowe dla bólu, więc zaczynał uczucie to. „Prawdopodobnie nie przeżyłby porodu, ponieważ jego kości zostałyby zmiażdżone, ale w małej szansie, jaką przeżył, on… wkrótce umrze z powodu uduszenia, ponieważ jego klatka piersiowa była za mała na płuca” – wyjaśnia. „Wtedy wiedzieliśmy, bez wątpienia, że jedyne, co możemy zrobić dla naszego dziecka, to dać mu spokojną śmierć”.
Nawet w przypadku rodzin, które nie otrzymały diagnoz zagrażających życiu, słowo „wybór” może wydawać się obciążonym i niedokładnym terminem. W 16 tygodniu Brooke* została poinformowana, że jej dziecko ma trisomię 21 (chromosomalny marker zespołu Downa) i po niewiarygodnej ilości poszukiwań duszy doszło do aborcji. „Muszę sobie często przypominać, że ta decyzja nie dotyczyła tego, czy mogę opiekować się dzieckiem lub jak bardzo mogę je kochać, ale co było w najlepszym interesie dziecka. Ponieważ istnieje spektrum potrzeb intelektualnych i medycznych, które moje dziecko mogło mieć, czułem, że nie mogę tego przyjąć ryzyko, że mogą potencjalnie znosić problemy z sercem i raka, wśród wielu innych problemów, tylko dlatego, że i chciała mieć dziecko i wiedziała, że mogę się nim zaopiekować”. Chociaż Brooke przyznaje, że w rzeczywistości dokonała wyboru, błędne przekonanie że przerwanie ciąży było rezultatem, którego pragnęła, uniemożliwia jej dzielenie się szczegółami z wieloma osobami, ona mówi.
Kobiety, które dokonują tego wyboru, nadal zasługują na szacunek, prywatność i zrozumienie, coś, w co wiele kobiet Buty Brooke nie są często odbierane, zwłaszcza gdy diagnoza nie jest jednoznaczna lub wynik nie jest czarno-biały.
Alexis* otrzymała litanię diagnoz podczas 12-tygodniowego badania: jej dziecko miało brak kości nosowej, zwiększoną przezierność karku, echogeniczne ognisko wewnątrzsercowe i echogeniczne jelita. „Wskaźniki te były związane z zespołem Downa, z dodatkowymi złożonymi schorzeniami, takimi jak: niedrożność przewodu pokarmowego, krwawienie wewnątrzmaciczne i ograniczenie wzrostu wewnątrzmacicznego są problemem” wyjaśnia. „Nasza mała dziewczynka nie miała [prostej] diagnozy, którą można by poprawić dzięki opiece chirurgicznej, opiece medycznej lub różnym terapiom. Nigdy nie poznamy powagi jej diagnozy, dopóki się nie urodzi”.
Zmagała się z tą rzeczywistością, próbując ustalić, co robić. „Jak definiujesz jakość życia? Musiałem zadawać sobie to pytanie w kółko, gdy przechodziliśmy przez naszą diagnozę i proces podejmowania decyzji, aby naprawdę dojść do jasna decyzja — taka, o której wiedziałem, że nie będę żałować, i taka, o której wiedziałem, że będzie najlepsza dla mnie, mojej rodziny i ostatecznie dla mojej córka. Terapia była miejscem, w którym byłam w stanie przetworzyć wszystkie te myśli, zablokować rozmowy z mężem i naprawdę potwierdzić decyzję, którą chciałam podjąć – mówi. „Nie on, nie my, ale ja – kobieta nosząca tę ciążę, która doświadczy fizyczności zakończenia naszej upragnionej ciąży”.
Maeve powiedziała, że czekając na ostateczne wyniki testów genetycznych przeprowadzonych na jej synu, zaczęła się modlić o poronienie, żeby iluzja „wyboru” zniknęła ze stołu. „Wiem, że to może zabrzmieć okropnie, ale w tym tygodniu między diagnozą a decyzją, tego właśnie chciałem. Byłem tak zły, że „decyzja” spadła na mnie. Pomyślałbym: Boże proszę, proszę po prostu weź moje chore dziecko, żebym nie musiała dokonywać tego wyboru."
Norah* ujmuje to w ten sposób: „Nie wybrałem śmierci. Śmierć wybrała mnie. Mój „wybór”, wraz z milionami innych kobiet, był zakochany”.
Kultura tajemnicy
Nie ma solidnych statystyk, które odpowiednio oddają, ile ciąż kończy się w ten sposób. Może to być spowodowane tym, że wiele, wiele osób, które mają TFMR, nie mówi ludziom prawdy o tym, jak i dlaczego ich ciąża zakończone, często zrodzone ze zrozumiałego strachu przed palącym osądem i stygmatyzacją, które to otaczają wynik. Ten strach jest w dużej mierze związany z upolitycznieniem samej idei wypowiedzenia.
Justine*, która została wychowana jako katoliczka, mówi, że większość jej przyjaciół i rodziny wciąż nie wie, co się stało z jej synem. „Tylko nasze najbliższe rodziny wiedzą, że zostaliśmy zlikwidowani, a także kilku wybranych przyjaciół z naszego wewnętrznego kręgu. Zdecydowaliśmy się powiedzieć tylko niektórym ludziom, ponieważ nie chcieliśmy być osądzani, co moim zdaniem jest zakorzenione w tym, jak społeczeństwo przedstawia zakończenie. Nasza historia mówi, że nasz syn urodził się martwy”.
Maeve mówi, że ponieważ jej lekarze nie nazywali jej przerwania ciąży aborcją, kiedy o tym rozmawiali, nie zdawała sobie z tego sprawy technicznie było jeden do znacznie później. „Czuję, że nie mogę publicznie dzielić się tym, jak zginął mój syn, ponieważ śmiertelnie boję się wyroku, który potencjalnie mógłbym otrzymać. Nie sądzę, że sobie z tym poradzę. Musiałam zaprzyjaźnić się z wieloma osobami w mediach społecznościowych, które są pro-life, ponieważ ich posty są tak wyzwalające (i ignoranckie)” – mówi. „Jestem wdzięczny za to, że mogłem wybrać pokój dla mojego dziecka. Nie wiem, czy żyłabym, gdybym była zmuszona urodzić dziecko, wiedząc, że cierpiałby w moim łonie przez kilka tygodni, a potem umarł niewyobrażalnie bolesną śmiercią. To by mnie bardziej torturowało niż wybranie dla niego spokojnej śmierci.
Czasami z najbardziej nieoczekiwanych miejsc wkrada się osąd — własna matka Norah powiedziała jej: „Nikt nigdy nie musi wiedzieć, że zakończyłaś ciążę”, sugerując, że coś zrobiła zły, coś wstydliwego, nawet niewypowiedzianego. „Wtedy dotarło do mnie, że będę osądzana albo że społeczeństwo mnie osądzi” – mówi.
Catherine* obawiała się osądu nawet ze strony personelu medycznego dokonującego jej aborcji. „Nikt mi nie powiedział, jak by to wyglądało. Lekarze powtarzali „porodzisz”, ale mój umysł nie pozwalał mi myśleć, że rzeczywiście będę miała dziecko. Chciałem, żeby pielęgniarki wiedziały: ja chciał moje dziecko. Nie chciałam, żeby pomyśleli, że przerywam późną ciążę z jakiegokolwiek innego powodu niż otrzymana diagnoza lekarska. Oczywiście mieli notatki o [dlaczego odchodzę], ale nadal czułem się tak zawstydzony, że tam jestem. Dopiero gdy pielęgniarka zapytała, czy chciałbym zobaczyć dziecko, ryknąłem łamiącym się okrzykiem”.
Kobiety, które dokonały aborcji z powodów medycznych, często również czują się wyobcowane przez społeczność poronień. Lucy* doświadczyła tego: „Nawet w społeczności strat ludzie mogą osądzać i patrzeć z góry na rodziny, które były na moim miejscu. Słyszałem 'jak możesz zdecydować się na zakończenie; Chętnie wzięłabym dziecko” i „Miałam poronienie; Nigdy bym tego nie zrobiła, bo tak bardzo pragnę dziecka. Ale myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji dopóki nie będziesz w tym”. Przekonania religijne i polityczne tylko komplikują jej walkę z utratą dziecka, Lucy mówi.
Nawet ci, którzy dzielą się swoimi TFMR, mogą rozsądnie zdecydować, które szczegóły ujawnić, w obawie przed upomnieniem. Brooke, na przykład, jest uczciwa, że dokonała aborcji z powodów medycznych, ale nie z powodów medycznych. „Niewiele osób wie, że odszedłem z powodu diagnozy zespołu Downa. Obawiam się, że ze względu na sposób, w jaki społeczeństwo postrzega zespół Downa, byłbym z tego powodu znacznie mniej akceptowany do zakończenia leczenia”.
POWIĄZANE: Jak to jest mieć nielegalną aborcję
Inny rodzaj żalu
Z powodu ogromnej złożoności, która wiąże się z zakończeniem leczenia z powodów medycznych, smutek, który… po procedurze może wydawać się nie do pokonania i przytłaczająca, a także niemożliwa do wyjaśnienia inni.
Justine mówi, że jej uczucia po przegranej szaleńczo ping-pongowały. „Czułem to wszystko: intensywny gniew, skrajny smutek, beznadziejność, strach, że to się powtórzy, co czasami było obezwładniające. Pochłonęła mnie też zazdrość — że wiele innych osób nie musiało podejmować takiej decyzji; zazdrość wobec wszystkich par, które wyskakują z dzieci bez problemów; zazdrość wobec kobiet, które mają niewinne, beztroskie ciąże, ponieważ nigdy nie przeżyły takiej traumy – mówi. „Po tym, jak wywołaliśmy poród i pożegnaliśmy się z naszym synem, dostałem samobójstwa – taki byłem wpływ”.
Norah* mówiła o bardzo specyficznym rodzaju żalu, który często towarzyszy utracie ciąży — kombinacji udręka i strach, że udręka zniknie, ponieważ intensywność tego uczucia jest dowodem na to, że dziecko kiedyś był. „Ciężko się starałem przepracować [mój smutek], ale bardzo trudno mi kiedykolwiek całkowicie naprawić moje złamane serce i szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy kiedykolwiek bym tego chciał. Wtedy najbardziej ją czuję”.
Dodaje, że chociaż mówienie o swojej stracie może być postrzegane przez innych w negatywnym świetle, nadal jest to ważne. „Chcę, aby ludzie wiedzieli, jak złożoność mierzy się z tak ogromną decyzją i jak wiele miłości jest w niej otoczonej”.
Poczucie winy związane z koniecznością podjęcia „decyzji” o zakończeniu życia tylko potęguje ten i tak już trudny rodzaj żalu. „Czułem, że dodatkowy ciężar wyboru dodał kolejną warstwę smutku do mojego umysłu i ciała” – mówi Alexis. „Próbowanie, aby inni zrozumieli złożoność podejmowania decyzji, tak jak ja, psychologię za tym… było niemożliwe”.
Maeve poczuła się urażony tym, że TFMR i jego późniejszy żal są inwigilowane nawet w społeczności poronień – jest to fałszywe hierarchii żalu, nawet wśród tej grupy, gdzie TFMR często nie jest uwzględniona lub w pełni uwzględniona, ponieważ ludzie postrzegają ten rodzaj strat jako obieralny. Oczywiście jest to fałszywe założenie. „Czuję, że TFMR jest o wiele bardziej skomplikowany w przetwarzaniu niż poronienie lub urodzenie martwego dziecka. Postrzeganie mam, które — nawet przy jasnej diagnozie genetycznej śmiertelnej/niezgodnej z życiem nieporządek — postanawiają donieść do terminu są w jakiś sposób świętymi za to [maluje mnie] jako potwora”, ona mówi. „Są chwaleni za to, jak silni, kochający i mądrzy są. To świetnie, gdyby to była ich decyzja dla ich rodziny; Szanuję to i mam do nich empatię, bo to cholernie trudne. Chcę tylko tego samego szacunku i tej samej percepcji. Decyzja, aby pozwolić mojemu synowi odejść w spokoju, jest w mojej książce równie godna podziwu”.
Lucy, która mówi, że w końcu mogła być otwarta i szczera o swoim doświadczeniu z pomocą swojej grupy wsparcia, zgadza się. „Zdałem sobie sprawę, że mówienie o mojej córce to naprawdę wszystko, co muszę o niej pamiętać. Nigdy nie doświadczyłam bycia matką poza noszeniem jej, a mówienie o niej podtrzymuje dla mnie jej pamięć. Postanowiłem nie przepraszać za mój smutek, ponieważ zawsze będzie ze mną”.
*Wszystkie imiona zostały zmienione
Jessica Zucker jest psychologiem z Los Angeles specjalizującym się w zdrowiu reprodukcyjnym i autorem książki: MIAŁEM PORODNIENIE: Pamiętnik, ruch.