"Czy na pewno ja naprawdę potrzebujesz leków?” 

To jedno z najczęstszych pytań, na które odpowiadam w moim gabinecie jako psychiatra i które, szczerze mówiąc, ma wiele sensu w kulturze piętnującej zdrowie psychiczne. Jestem tak przyzwyczajony do odpowiadania na nie, że mam nawet trochę suchej odpowiedzi. Zaczynam od tego, dlaczego uważam, że leki mogą komuś pomóc, przejdę do omówienia zagrożeń i korzyści, a ponieważ zawsze wzmacnia argument, uwzględnia dowody naukowe o tym, jak lek plus terapia jest najskuteczniejszą metodą leczenia depresji i lęku.

Jeśli mój pacjent nie podjął jeszcze decyzji do tego czasu lub potrzebna jest dalsza rozmowa, zazwyczaj zadaję dodatkowe pytanie, aby zrozumieć, dlaczego jest zaniepokojony lub waha się. Mówię coś w stylu: „Co to znaczy dla ciebie, jeśli tak (potrzebujesz leków)?”

Do niedawna nie zdawałem sobie sprawy, że powinienem zadać sobie to pytanie dawno temu. Bez względu na to, ile razy rozmawiałem o tym, dlaczego potrzeba leków na zdrowie psychiczne nie jest słaba, porażka lub haniebna — i całym sercem wierz w każde wypowiedziane przeze mnie słowo — okazuje się, że nie uchroniło mnie to przed uwewnętrznieniem tych samych negatywnych przekonań na temat przyjmowania leków psychiatrycznych leki sobie.

click fraud protection

POWIĄZANE: Naomi Osaka próbowała chronić swoje zdrowie psychiczne, a odpowiedź jest niestety przewidywalna

Oto prawda: od 13 lat stosuję stabilną dawkę Wellbutrin (Bupropion) i pomimo tego będąc dość publicznym zwolennikiem ujawniania siebie i zdrowia psychicznego, nigdy tego nie powiedziałem głośno. Jeśli kiedykolwiek przeczytałeś coś, co napisałem wcześniej, może to wydawać się zaskakujące, ponieważ naprawdę jestem otwarty o moim własnym zdrowiu psychicznym. Ale jeśli przyjrzysz się uważnie, nigdy nie wspomniałem, że sam widziałem psychiatrę lub brałem leki. To granica, którą stawiam, choć nie zawsze była to granica świadoma. Do teraz.

Po raz pierwszy zauważyłem, że selektywnie pominąłem historię leków na początku pandemii, kiedy grupa pracowników służby zdrowia zawody, które tradycyjnie w ogóle nie mówią o zdrowiu psychicznym, udostępniane w mediach społecznościowych o ich leczeniu w zakresie zdrowia psychicznego - I uczestniczył na Twitterze, ale podzielił się tylko moją terapią. Przeczytałem ich odpowiedzi i pomyślałem, że są odważni i bezbronni, a moje nie mówią wystarczająco dużo. To nie było kłamstwo, ale nie była to cała prawda.

Nawet jako lekarz, który wie więcej niż ktokolwiek inny, jak dobre i ważne są leki, czułem potrzebę milczenia o ich stosowaniu. Zacząłem się zastanawiać i zastanawiałem się, czy w ogóle mogę to powiedzieć. Zapytałem, dlaczego tak trudno było mi ujawnić, że brałem leki, będąc jednocześnie zwolennikiem leków, którego dosłownym zadaniem było przepisywanie leków. Dzięki rozmowom z wieloma kolegami, którzy również biorą leki, wiem też, że nie jestem jedyny. Wiedza i świadomość nie uodparniają na piętno. Tak czy inaczej, zacząłem bić się z powodu tego podwójnego standardu i naprawdę czułem się nieautentyczny.

Jednocześnie zastanawiałam się, dlaczego myślałam, że w ogóle muszę mówić ludziom. Wiedziałem, że nie jestem nikomu winien mojej historii — nikt tego nie robi — i nadal byłem zwolennikiem leczenia zdrowia psychicznego, opowiadając publicznie o mojej terapii i byciu bezbronnym. W rzeczywistości był to model w kulturze popularnej dla większości ujawnień celebrytów. Kiedy sławni ludzie Mówiąc o zdrowiu psychicznym, zwykle nie chodzi o leki, ale nadal mają one wpływ na normalizację rozmowy i pomaganie ludziom. Widziałem to z pierwszej ręki w moim biurze, kiedy ludzie o tym rozmawiają Demi Lovatona przykład historia.

Jest jednak coś wyjątkowego, gdy gwiazdy rzeczywiście mówią o wpływie leków. W niedawnym wywiadzie z Raport Zoe, Annie Murphy z Zatoczka Schitta powiedział, że przyjmowanie leków przeciwdepresyjnych uratowało jej życie. Powiedziała: „Nie musisz cały czas brać narkotyków, ale naprawdę, naprawdę uratowały mi życie w tym sensie, że nie byłam funkcjonalnym człowiekiem i mogłem być funkcjonalnym człowiekiem”. Bestsellerowa autorka i aktywistka New York Times Glennon Doyle często opowiada o tym, jak Lexapro pomógł jej w jej książce Nieokiełznany i na jej podkaście. Być może dlatego, że tak rzadko się to widzi i/lub dlatego, że leki normalizujące są tak potrzebne, obserwowanie, jak celebryci rozmawiają o lekach tak otwarcie, wydaje się tak silne, gdy to się dzieje.

POWIĄZANE: Jestem psychiatrą i oto, co naprawdę oznacza bycie zdrowym psychicznie

Potrzeba tych rozmów i o ile więcej leków jest stygmatyzowanych w porównaniu do terapia w naszej kulturze sprawia, że ​​czuję się jeszcze bardziej winny, że jestem osobą, która nie potrafi mówić o tym. Możesz nawet zobaczyć w cytacie Murphy, że wie, że ludzie będą się czuć niekomfortowo z tym pomysłem — podczas gdy zachęca do rozpoczęcia leczenia, a także zmniejsza presję, mówiąc ludziom, że nie muszą na nim pozostawać na zawsze. Próbuje uspokoić inne zmartwienia, które ludzie mają, a pacjenci cały czas wspominają, zanim zaczną przyjmować leki: dożywocie. Ale niektórzy ludzie, tacy jak ja, będą musieli być na tym cały czas, aby poczuć się jak najlepiej i zapobiec ponownemu poczuciu się źle. Ludzie cały czas przyjmują leki, aby zapobiec nawrotom cukrzycy lub nadciśnienia, ale tak jest trudno ogarnąć nasze umysły zapobieganiem kolejnemu epizodowi depresji lub doświadczaniu pogorszenia lęk. To piętno jest tak wszechobecne, że nawet szczerym sojusznikom leczenia zdrowia psychicznego trudno się od niego uwolnić. Zawsze chciałem, aby leki były mniej stygmatyzowane i postrzegane podobnie jak terapia jako dostępna opcja leczenia. W rzeczywistości przyczyniałem się do problemu.

Sprowadziłem swoje sprzeczne uczucia do… gdzie indziej? — terapia.

Tam odkryłem znaczenie leków i mnie. Jak się okazuje, pod powierzchownością mojego psychiatry wierzyłam w siebie, że gdyby ludzie wiedzieli, że brałem leki, pomyśleliby, że jestem bardziej chora niż byłam. Nawet gdy przepisałem to studentowi college'u, który starał się przetrwać presję przejścia z liceum lub kobiety dyrektora, który próbował zrównoważyć dodatkowe obciążenia związane z pracą w domu podczas Covid-19, w mojej głowie kojarzyłem leki z pogorszeniem choroba. A gdyby ludzie myśleli, że jestem w gorszej sytuacji i potrzebuję czegoś więcej niż „tylko terapii”, by wyzdrowieć, to moi koledzy lub pacjenci mogą pomyśleć, że być może byłbym mniej dobry w byciu lekarzem.

Kiedy usłyszałam, jak mówię te rzeczy mojemu terapeucie, poczułam się jednocześnie zawstydzona, zawstydzona i zła. Wydaje mi się, że powiedziałem coś w stylu „To jest przejebane”.

Zatrzymała się i powiedziała mi coś, czego nigdy wcześniej nie mówiła żadnemu pacjentowi, żebym naprawdę pomyślał, jak to często robi. Powiedziała, że ​​ona też bierze leki i zapytała mnie, czy to zmieniło moją opinię o niej teraz, kiedy się dowiedziałam.

Oczywiście, że nie. Oczywiście nadal uważałam, że jest najlepszą terapeutką, jaką kiedykolwiek miałam. Nigdy nie sądziłem, że ktoś jest mniej dobry w swojej pracy z powodu przyjmowania leków. Nigdy nie powiedziałbym żadnemu pacjentowi, że jest gorzej niż za przyjmowanie leków — w rzeczywistości spędzam większość czasu pomaganie ludziom w znalezieniu leku, który pomoże im być bardziej: bardziej zadowolonym, bardziej pewnym siebie, bardziej sobą. To jest naprawdę, co oznacza zdrowie psychiczne, w końcu.

Proszenie o pomoc, w tym o leki, jest siłą, a nie słabością, i wierzę w leki, takie jak antydepresanty, aby pomóc ludziom uzyskać z powrotem do robienia rzeczy, które chcą robić na co dzień, od spotkań towarzyskich z przyjaciółmi i rodziną, do prawdziwego cieszenia się swoim Praca. Wierzę w leki razem z terapią jako holistyczne podejście do zdrowia psychicznego, w taki sam sposób, w jaki lekarz zaleciłby ćwiczenia i zdrowe odżywianie dla zdrowia fizycznego. Leki mogą pomóc ludziom mniej się martwić i bardziej odczuwać szereg emocji. A kiedy biorę leki, lepiej mogę pokazać się swoim pacjentom i sobie. Właściwie to poprawia moją wydajność jako lekarza i człowieka, nie umniejsza jej. Jestem kolejną osobą, którą mogę nazwać, że leki pomogły – a utrzymanie tego w tajemnicy nie pomaga nikomu z nas.

Najwyższy czas, żebym sama w to uwierzyła.

Jessi Gold, MD, MS, jest adiunktem na wydziale psychiatrii na Washington University w St. Louis.