Jeszcze w styczniu, a może w lutym — szczerze, co to za różnica — zdarzyło się to po raz pierwszy. Bezmyślnie przeglądałem Instagram, kiedy zobaczyłem swoją pierwszą „vaxxie”. Dla nieznanego, to skrót od selfie ze szczepionką, zdjęcie, które robisz, gdy w końcu dostajesz szczepionkę na koronawirusa.

To był znajomy, ktoś, kogo znam tylko przez internet. Właśnie dostali cios i, co zrozumiałe, byli zachwyceni. Chociaż nie jesteśmy ze sobą zbyt blisko, to też byłam zachwycona nimi. W końcu im więcej osób zostanie zaszczepionych, tym lepiej. Więcej szczepionek oznacza, że ​​jesteśmy znacznie bliżej nieuchwytnego zjawiska znanego jako odporność stada. I że oznacza realny, namacalny koniec pandemii, która na zawsze wywróciła nasze życie do góry nogami.

Dlaczego więc moja prawdziwa radość z powodu tego internetowego przyjaciela natychmiast przekształciła się w czystą, bolesną zazdrość?

Cóż, na początek po części było tak, że w ogóle udało im się to zdobyć. Mieszkają w innym stanie, z różnymi terminami wdrożenia i wytycznymi kwalifikacyjnymi. W tym czasie Waszyngton, w którym obecnie mieszkam, miał problemy z utrzymaniem funkcjonowania systemu rejestracji — strony internetowej

często zamarzał i rozbijał się ponieważ kwalifikowalność została otwarta dla osób z podstawowymi schorzeniami. Byłem zazdrosny, że inne jurysdykcje wydawały się bez wysiłku szczepić każdego, kto chciał zaszczepić. Czy wyciągałem pochopne wnioski i robiłem szerokie uogólnienia na temat czegoś, o czym wiedziałem stosunkowo niewiele poza okazjonalnym nagłówkiem lub segmentem wiadomości sieciowych?

Oczywiście Byłam.

Ale hej, przeżywamy pandemię. Panika i histeria wokół dosłownie wszystkiego jest w pewnym sensie plat du jour. Mimo to, jak sugerowałaby Carrie Bradshaw, nie mogłam przestać się zastanawiać: czy wszyscy zostali zaszczepieni beze mnie?

Niedługo po tym pierwszym spotkaniu z vaxxie, moje społeczne osie czasu stały się gorącymi punktami vaxxie — ktoś… z radością zostaje tu dźgnięty, inna osoba popisuje się swoim „Dostałem szczepionkę przeciwko Covid-19!” naklejka tam. Za każdym razem była to ta sama trajektoria emocji: rosnące szczęście, po którym następowała wszechogarniająca zazdrość. Wydawało mi się, że wszyscy otrzymali tajny kod do fajnej knajpy, do której nie byłam wtajemniczona, albo że stworzyli czat grupowy w celu szerzenia plotek na mój temat za moimi plecami.

Widząc, że wszyscy wokół mnie są zaszczepieni, wpadłem w jedne z moich najbardziej głęboko zakorzenionych niepewności związanych z wykluczeniem i wykluczeniem, które nasiliły się już w ciągu ostatniego roku. Obserwowanie ludzi gromadzących się w dużych grupach z ludźmi, którzy: Zdecydowanie nie mieszkali w swoim gospodarstwie domowym lub odrzutowiec do obcych krajów w szczytowym momencie pandemii był wystarczająco izolujący. I to sprawiło, że poczułem się, jakby dostali specjalne zezwolenie, którego mnie również nie przyznano.

POWIĄZANE: Przypomnienie: to nie twoja sprawa, dlaczego ktoś został zaszczepiony przed tobą

W pewnym sensie zazdrość była obosieczna: jak to się stało, że tak wielu ludzi, którzy w dużej mierze zignorowali wytyczne zaczynając od — a nawet bagatelizując Covida i nazywając to mistyfikacją — byli teraz tymi, którzy dostali pierwsze informacje na temat szczepionka? (Tak, mówię o Lindsey Graham a także pewna grupa osób w mojej sieci, które w zeszłym roku nadal miały przyjęcia urodzinowe w IRL.)

Jak się okazuje, szczepionka FOMO to tylko kolejny etap samotności wywołanej pandemią. Mniej więcej o tej porze rok temu wciąż byliśmy w ferworze blokady, skręcając głową naprzód w nieznane, wszystko w imię spłaszczenia krzywej. Podczas gdy wielu z nas było fizycznie i w przenośni odizolowanych, wszyscy byliśmy mniej więcej razem. Ludzie walili w garnki za oknami, piekli chleb bananowy i planowali happy hours na Zoomie.

Potem, pozornie z dnia na dzień, wydawało się, że większość zdecydowała się wspólnie odrzucić wytyczne CDC i przedwcześnie wymusić normalność. Częściowo była to wina administracji Trumpa, która od samego początku nie ustaliła i nie wdrożyła narodowej strategii radzenia sobie z pandemią. Bez spójnego przekazu na szczeblu federalnym stany i gminy z kolei zostały pozostawione samym sobie, tworząc chaotyczną reakcję, która różniła się w zależności od miasta.

Niektórzy ludzie, tacy jak ja, zachowywali ostrożność i nadal izolowali się w obawie przed zarażeniem wirusem lub, co gorsza, zarażeniem ukochanej osoby. Wiedzieliśmy, że to słuszne, ale widząc tak wielu innych nie zróbmy właściwą rzecz — cóż, powiedzmy, że będziemy musieli wymyślić, których urazów warto się trzymać.

Teraz, na tym etapie pandemii, dla tych, którzy nadal czekają na swoją kolej na szczepionkę, cała izolacja pogłębia się i mnoży. Oznacza to bycie dalszą ostracyzmem po roku odczuwania niemożliwie samotności i pominięcia. Oznacza to również nawigację Nowy nowy normalny, który wymaga dekodowania o różnym stopniu ryzyka.

Ten ilustracja, na przykład, pokazuje różne wytyczne dotyczące gromadzenia dla osób w pełni zaszczepionych i ich nieszczepionych odpowiedników. Podkreśla jedną niewygodną prawdę, o której mówi zbyt mało ludzi: chociaż szczepionka może oznaczać koniec, sama w sobie nie jest końcem.

Tylko w tym tygodniu dyrektor CDC Rochelle Walensky powiedziała, że ​​​​ma powracające uczucie „zbliżająca się zagłada” ponieważ stany eliminują nakazy masek i łagodzą ograniczenia ponownego otwierania.

„To, co zaobserwowaliśmy w ciągu ostatniego tygodnia, to stały wzrost przypadków” – powiedział Walensky w poniedziałek. „Wiem, że podróże się skończyły, i po prostu martwię się, że ponownie zobaczymy przypływy, które widzieliśmy latem i zimą”.

Myślę, że to podsumowuje najbardziej szaloną część tej strony pandemii. Wszyscy rozpoczęliśmy ten rozdział w tym samym czasie, ale jak – i kiedy – zdecydujemy się zakończyć ten rozdział, na dobre lub na złe, zależy głównie od nas jako jednostek. Im dłużej czekasz, tym bardziej czujesz, że tracisz życie, które przysięgałeś, że kiedyś miałeś. A kiedy już tak wiele przegapiłeś, kto może znieść czekanie sekundy dłużej?