Podczas gdy stare powiedzenie może brzmieć, że nie mamy się czego bać poza samym strachem, trzecia runda demokratycznej debaty w czwartek wieczorem, zorganizowana w Houston przez wiadomości ABC, przedstawił niepokojącą argumentację za ideą, że strach czai się we wszystkich zakątkach wyścigu o prezydenturę. Być może próbując udowodnić, że mogą zmierzyć się z Donaldem Trumpem, kilku kandydatów hałaśliwie użyło języka zastraszania i nieustraszoności, aby nadać ton, że się nie boją. Ale dla tych, którzy oglądają w domu, strach wydaje się w dzisiejszych czasach bardzo odpowiednią emocją. Niektórzy ludzie obawiają się, że ich prawa będą nadal atakowane; inni, że ich następny rachunek za opiekę zdrowotną będzie tym, który ich zbankrutuje; że ich miasto będzie kolejnym uderzeniem z użyciem broni palnej lub że kolejne cztery lata Donalda Trumpa będą zgubą tego kraju. Zamiast wejść na scenę debaty z pokazem śmiałej empatii dla prawdziwego strachu, którego doświadcza wielu Amerykanów, Demokraci przyjęli brawurę, która wydawała się aż nazbyt znajoma.
Retoryczny styl prezydenta opiera się na strachu, paranoi i gniewie, ponieważ zbadany przez The Atlantic w 2016 roku. Można prawie zobaczyć, jak rozwija się krajobraz strachu, rozpościerający się za każdym razem, gdy on… wzbudza nienawiść przez Twitterlub atakuje zarówno prywatnych obywateli, jak i przeciwników politycznych, lub gra szybko i luźno z teorie spiskowe. Język, którym posługuje się Trump, nie jest nowy dla każdej osoby, która spotkała kogoś, kto chciałby domagać się władzy za jego pośrednictwem zastraszanie: jest zuchwałe, hiper-macho i można bezpiecznie powiedzieć, że nie ma na celu sprawienia, by ktokolwiek czuł się komfortowo w statusie quo. W wywiadzie z 2016 r. z Washington PostTrump powiedział to wprost: „Prawdziwą siłą jest – nie chcę nawet użyć tego słowa – strach”.
Tak więc postrzeganie strachu jako głównego punktu dyskusji na scenie debaty demokratycznej było niesamowite. Bernie Sanders ogłosił, że… nie bać się NRA – zachwalając swoją ocenę „F” w organizacji jako dowód, że naprawdę walczyłby o położenie kresu przemocy z użyciem broni. Joe Biden powiedział, że jest „jedynym tutaj, który kiedykolwiek pokonał NRA”. Castro ogłosił, że „nie boi się Donalda Trumpa” w sprawie imigracji. Silny język pojawił się również w odniesieniach Pete'a Buttigiega i Berniego Sandersa do „cholernego rachunku” Sandersa i kiedy Kamala Harris żartowała, że Donald Trump był jak Czarnoksiężnik z Krainy Oz, tylko „naprawdę mały koleś” za kurtyna.
Inni zajęli się strachem, który tam jest. Corey Booker zwrócił uwagę, że w odniesieniu do opieki zdrowotnej byli ludzie, którzy przyglądali się w domu, „którzy się boją, ponieważ są w kryzys”, podczas gdy Buttigieg odpowiedział na pytanie dotyczące imigracji, wzywając Amerykanów z głębi kraju, aby nie obawiali się imigrantów w ich Środek. Kamala Harris poruszyła temat strachu, wołając Trumpa bezpośrednio, mówiąc, że używa „nienawiści, zastraszania, strachu i ponad 12 000 kłamstw”, aby odwrócić uwagę od złamanych obietnic. W różnych momentach kilku kandydatów powtarzało, że nie boją się zmierzyć z prezydentem Trumpem, który stał się rodzajem refrenu, który powinien być uspokajający, ale zaczyna tracić znaczenie, im więcej słyszysz to. Nie ma się czego bać, chcą, żebyśmy to zrozumieli. Nie ma się czego bać, z wyjątkiem wszystkiego.
Szczególnie dla kobiet. Prawa reprodukcyjne i aborcja nie znalazły ani chwili w tej trzygodzinnej debacie, co jest rażącym przeoczeniem, biorąc pod uwagę, że w całym kraju dostęp do tej opieki zdrowotnej jest już aktywnie rozebrany. Mimo to nie było pytania poświęconego środowisku powódź w Teksasie (debata odbyła się w Houston) jest znakiem ostrzegawczym tego, jak wygląda kraj, gdy zmiany klimatyczne zbierają żniwo. Prawa i problemy LGBTQ zostały ledwie wymienione, mimo że trzy znaczące przypadki dyskryminacji osób LGBTQ w miejscu pracy są ma stanąć przed Sądem Najwyższym z większością konserwatywną w październiku. Tam, gdzie Amerykanie zajmujący się tymi kwestiami potrzebowali zapewnienia, że ktoś był tam, aby dokonać zmiany, otrzymali niewiele.
POWIĄZANE: Aborcja nie jest jeszcze nielegalna, oto, co musisz wiedzieć
To było uspokajające, na przykład, gdy wielu kandydatów używało taktyki nieustraszoności, by powiedzieć, że odważyliby się zmierzyć się z NRA. (Komentarz Beto O'Rourke'a: „Do diabła, tak, zamierzamy zabrać twój AR-15, twój AK-47”, okazał się krzykiem nocy.) I w chwilach takich jak Elizabeth Warren twierdzący, że jest nieustraszony w konfrontacji ze skorumpowanym sektorem opieki zdrowotnej – były to odważne oświadczenia obiecujące działania mające na celu stłumienie zmartwienia.
Ale niektóre z postaw „nie boją się” pomijają ten bardzo istotny punkt: że wielu z nas się boi.
Przedstawiciel Elijah Cummings z Maryland powiedział w lipcu że jego wyborcy boją się Donalda Trumpa: „Nigdy w ciągu moich 37 lat w służbie publicznej nigdy nie słyszałem, by wyborca powiedział, że są boją się swojego przywódcy”. W tych wyborach, zwłaszcza wśród kandydatów Demokratów, bezczelne deklaracje braku strachu wydają się mniej niż zachęcający. Próbując odróżnić się od siebie, a każdy z nich udowadnia, że jest zdolny do walki z Donaldem Trumpem, wielu kandydatów przyjęło podobny styl retoryczny — impertynencki, macho wrzeszczący i ogłaszający się największym i najgorszy. Ale nie potrzebujemy meczu oko w oko z Donaldem Trumpem. Potrzebujemy czegoś przeciwnego, kogoś, kto nie wzbudza strachu, ale to przyznaje. Ktoś, kto wie, że nie można zastraszyć ludzi, aby się nie bali.
Pomysł, że Amerykanie rzeczywiście mają się czego obawiać — kolejne cztery lata tego prezydenta; utrata praw, o które walczyliśmy i którymi żyjemy; rozpadająca się planeta, a nasz tlen zostaje pogrążony w ogniu, którym rządzący nie będą walczyć; śmierć z broni palnej, której nasz rząd nie chce zabierać – oznacza, że wciąż mamy rzeczy do stracenia. Oznacza to, że wierzymy w te rzeczy na tyle, by bać się ich utraty, a kiedy siedzimy przy naszych kuchennych stołach i salonach obserwując debaty (kolejna tura odbędzie się 15 i 16 października), że koncepcja ta powinna wrócić echem do narodu amerykańskiego, także. To przede wszystkim angażuje ludzi w politykę.
POWIĄZANE: Connie Britton pyta: „Gdzie jest nasza ludzkość na granicy?”
Ostatnie pytanie z czwartkowej debaty dotyczyło odporności. Każdy kandydat mówił o niepowodzeniu lub osobistej stracie lub porażce, coś, nad czym pracowali, aby przezwyciężyć. Po opuszczeniu wszelkich pozorów zastraszenia mówili o triumfie i przerażeniu; niepewność i błędy. I pokazało, że zdolność zaszczepiania strachu nie powinna być źródłem naszej mocy. Umiejętność odczuwania tego. Amerykanie potrzebują kandydata, który przez całe życie doświadczył, co to znaczy bać się, czy to jest przewlekła choroba, utrata dziecka, martwienie się o płacenie rachunków, skutki uwięzienia lub utraty Praca. Każdy z kandydaci na tym etapie mają pewne przeżyte doświadczenia, które pozwalają im wczuć się w naród amerykański. Właśnie o tym powinni mówić. Chcemy, aby usłyszeli, że się boimy. Chcemy, aby przyznali, że też się martwią. A potem i tak pokaż się, żeby dalej pracować.